Siedzieliśmy w bezruchu, śledząc wzrokiem
pojedyncze osoby na sali. Shikamaru zaproponował, abyśmy się z nim przeszli do
reszty na drugim końcu. Odmówiłem, twierdząc, że tu, w ciemności, jesteśmy
wystarczająco bezpieczni i nikt nam się nie naprzykrza. Niko przytaknęła.
– Wiecie, że jak tak razem siedzicie to
wyglądacie, jakbyście byli parą…? – zapytał z uśmiechem Nara, wstając z fotela
i kierując się leniwym krokiem w stronę swoich przyjaciół. Spojrzeliśmy na
siebie z Niko z jeszcze bardziej skwaszonymi minami, wstaliśmy i ruszyliśmy
szybkim krokiem za chłopakiem. Przecisnęliśmy się z trudem przez grupę nieznanych
mi, dziko pląsających osób i przystanęliśmy przy wspomnianej reszcie, która – podobnie
jak ja sam – nie była raczej zachwycona imprezą.
– Cześć wszystkim! – Kunoichi u mojego
boku pomachała ręką, budząc Neji’ego z letargu. Ten grzecznie kiwnął głową,
jakby akceptując jej przybycie, a jego poważny wzrok z jej uśmiechniętej twarzy
szybko powędrował na moją własną. Stałem tuż obok niej. Uniosłem brew w
odpowiedzi, ale Hyuuga odwrócił wzrok.
– Ty jesteś...? – mruknął Shino zza
swoich ciemnych okularów, choć dziś wyjątkowo nie miał na sobie swojego
płaszcza. I tak wyglądał dziwnie.
– Niko. Poznaliśmy się, pamiętasz? Hinata-chan
nas sobie przedstawiła. – Niko wygięła dolną wargę. Zawsze tak robiła, gdy coś
nie szło po jej myśli.
– Aah… – westchnął Aburame. – Teraz
pamiętam. Witaj. – Niko uśmiechnęła się bez przekonania. Nie była dobrą
aktorką.
– Więc, Niko-san… – zaczął Hyuuga,
przykuwając z powrotem naszą uwagę. – Jesteś z Sasuke?
Oczy dziewczyny wyszły na wierzch.
Momentalnie zrobiła się czerwona i zaczęła krzyczeć, machać rękami i
protestować. Przewróciłem oczami i przekląłem pod nosem. Niko robiła straszny
hałas, nieświadoma pewnie, że Neji’emu chodziło raczej o to, czy przyszliśmy
razem na spotkanie. Nie podejrzewałem go raczej o zapędy plotkarskie. Nara
uderzył mnie w ramię.
– Mówiłem – mruknął z satysfakcją.
Naprawdę tak to wyglądało? Eh. Po
prostu chcieli nas wkurzyć.
Gdy Niko się trochę uspokoiła, zdołała wytłumaczyć,
że nieważne, jak to wygląda i dlaczego – nigdy, przenigdy nie będzie ze mną
chodzić. Nie powiem, bym puścił to mimo uszu, jednak jej argumentacja... nie
przekonała ani mnie, ani reszty. Przyjęliśmy jednak jej wyrzuty w ciszy. Niech
myśli, że miała ostatnie słowo.
Nie miałem czasu wtrącić własnego
zdania, bo rozjuszona kunoichi odeszła do reszty dziewczyn.
Wraz z Shikamaru stanąłem przy ścianie
zaraz przy Neji’m, czekając, aż ta fatalna „impreza” dobiegnie końca. Kątem oka
obserwowałem swoją współlokatorkę, która całą swoją postawą starała się udawać,
że wcale od nas nie uciekła i naprawdę ma ochotę rozmawiać z irytującymi
dziewuchami. Zaraz spotkałem zdenerwowane spojrzenie Sakury i zdziwione
spojrzenie Ino, a jednocześnie serdeczne uśmiechy Tenten i innych. Po chwili
Niko grzecznie podała rękę Yamanace, która zapewne nie wiedziała, że brata się
ze swoim prawdopodobnym przyszłym śmiertelnym wrogiem. Zielonooka postała tam
chwilę, pogadała. Miałem chwilę na rozmowę z innymi.
– Jak przedstawia się sytuacja? –
zapytałem Hyuugę, patrzącego w tym samym kierunku.
– Dziewczyny stoją i rozmawiają. Imię
jednego z nas pada średnio osiem razy na minutę – powiedział Neji monotonnym
głosem, popisując się zdolnościami Byakugana.
– Jest ich sześć, nas ośmiu, plus
chłopak z Suna, Kankuro. Czyli dziewięciu – wyliczył Shikamaru.
– Mimo że impreza się nie rozkręciła,
Hokage i siwy Sannin uśmiechają się szeroko z drugiego końca sali – zauważyłem,
zwracając uwagę reszty na blondynkę i Jiraiyę, którzy widocznie zgodzili się
pilnować zabawy. Na naszych oczach mężczyzna przeszedł pod podest i usiadł za
barem, jednocześnie naciskając przycisk oświetlający go. Głowy dziewczyn
zwróciły się w stronę lady, jednak wszystkie zaraz wróciły do rozmowy.
– Dziewięć razy na minutę – westchnął
Hyuuga, poprawiając swoją statystykę. Ledwo było go słychać przy szybszej
muzyce.
– Tylko trzech nie ma pary do tańca –
mruknął Shikamaru. Nie za bardzo wiedziałem, o co ten cały krzyk z tańcami, ale
skoro tylko trzech z nas mogło nie brać w tym udziału, to chętnie bym się w tej
grupie znalazł.
– Jedzenie jest pyszne! – zakomunikował
się Chouji, podchodząc do nas z szerokim uśmiechem i rękoma pełnymi smakołyków.
– Spróbujcie tego! – Wszyscy trzej spojrzeliśmy na niego z zawiedzeniem. Przy
jego boku stał Kiba z Akamaru na głowie. Tylko popatrzył się na nas, po czym
zdjął z siebie psa i zaczął go głaskać.
Niko oddaliła się od grupki dziewczyn i
podeszła do baru, gdzie już czekał na nią Jiraiya. Przywitała się z sanninem.
Nie byłem w stanie stwierdzić, czy znali się wcześniej. Chwilę potem zbliżyła
się do nich Tsunade. Nie słyszałem, o czym mówili, ale widziałem,
że szatynka grzecznie ukłoniła się Sanninowi i kontynuowała rozmowę. W
pewnym momencie Hokage położyła jej rękę na ramieniu i odwróciła wzrok w moją
stronę. Zmarszczyłem brwi, a Jiraya podążył za wzrokiem blondynki i uśmiechnął
się lekko, kiwając głową. Wkrótce potem Hokage obeszła bar i usiadła na wyższym
stołku po stronie barmana. Obsługujący ich mężczyzna nalał coś do małych
filiżanek, które podał wszystkim
rozmawiającym shinobi. Niko spróbowała napoju – podejrzewam, że alkoholu
– i kiwając z zadowoleniem głową, odeszła ku nam.
– Co to? – spytałem, gdy była
dostatecznie blisko mnie. Trudno było rozmawiać przy muzyce, a ja nie chciałem
krzyczeć.
Nie umknęło mojej uwadze, że to do mnie
Niko podeszła z napojem, nie z powrotem do dziewczyn.
– Chcesz spróbować? – Podała mi
szklankę. Obejrzałem się z zaciekawieniem na resztę. Neji uniósł brwi z
zarozumiałą miną, więc zacisnąłem pięści, wyrwałem jej naczynie z dłoni i
zrobiłem dużego łyka. To był błąd. Zaczęło mnie piec gardło, a na twarzy
zrobiło się gorąco. Nic jednak nie powiedziałem.
– Co to? – powtórzył pytanie Shikamaru,
robiąc krok do przodu, ciekawy bądź zaniepokojony, nie wiem. Niko uśmiechnęła
się szeroko i zrobiła równie sporego łyka, klepiąc mnie przyjacielsko po
plecach.
Kolejna dziwna rzecz. Kontakt fizyczny.
Zupełnie niepotrzebny.
– Amakuchi* – powiedziała po chwili takim
tonem, jakby było to oczywiste. Odchrząknąłem i wróciłem już do siebie, ale z
pewnością nie dzięki jej przyjacielskim poklepywaniom.
– Nie takie złe – powiedziałem
ochrypłym tonem, siadając na byłym miejscu Shikamaru i oddychając głęboko.
Kunoichi przewróciła oczami. Już miała podać swój nielegalny trunek dalej, ale
kątem oka zobaczyła nadchodzący huragan. Huragan w postaci różowowłosej
dziewczyny w obcisłej różowej mini, torującej sobie drogę w naszą stronę. Niko
nie przejęła się nią, podobnie jak ja, i usiadła na stoliku obok mnie, ponownie
machając nogami w rytm muzyki. Przez chwilę nie byłem w stanie skoncentrować
się na niczym innym.
Sakura podeszła do nas, zmierzyła
pijącą dziewczynę morderczym wzrokiem, po czym zaraz przeniosła uwagę na mnie.
– S-Sasuke-kun… chcesz… eee… – Podrapała
się w głowę, widząc zniecierpliwienie na mojej twarzy. – Chciałbyś… może…
zatańczyć… eee... ze mną? – wydusiła z siebie pełna nadziei.
Zmierzyłem ją spokojnym wzrokiem.
Ubrała się zupełnie inaczej niż Niko. Była... wyzywająca, kolorowa i
zdecydowanie mniej atrakcyjna.
Cholera, skąd u mnie takie
przymiotniki? Od kiedy to miało jakiekolwiek znaczenie? Nie miałem zamiaru
tańczyć z nikim, nie tylko tutaj, nie tylko dzisiaj. Nieważne, jak prosząca
osoba wyglądała i kim była.
Odwróciłem wzrok, tylko po to, by
spotkać zaciekawioną twarz Niko.
– Nie – powiedziałem prosto.
– A-Ale… Sasuke-kun… – wymamrotała Haruno
ze splecionymi palcami u rąk. Zbliżyła się o krok, pochylając nade mną,
rozpartym w fotelu.
– Nie.
– Ale...
– Słuchaj... – warknęła Niko,
zeskakując ze stolika. – Ten dupek się nie zgodził! Bywa! Do przewidzenia –
mruknęła, wymachując jej drinkiem przed nosem, po czym objęła różową ramieniem,
wskazując szklanką na mnie, mocno podenerwowanego całą sytuacją. Użyła słowa „dupek”,
nieprawdaż? – Poza tym... zobacz! On nie wygląda za dobrze, pewnie się źle
czuje… Może innym razem, co? – zapytała wyższą kunoichi już uprzejmiej,
puszczając ją.
– T-Tak… masz rację… – burknęła Sakura,
odczłapując z powrotem do grupy dziewczyn. Niko odprowadziła ja wzrokiem,
kończąc amakuchi. Odwróciła się i wróciła na miejsce, nie patrząc wcale na
mnie.
– Nie jesteś moim adwokatem – warknąłem
groźnie, jednak trochę zadowolony z usunięcia problemu. – Kto jak kto, ale ja
poradzę sobie z natrętnymi fankami.
– Być może… – westchnęła szatynka,
bawiąc się pustą czarką i nadal nie spotykając mojego wzroku. Znów machała
nogami, a jej twarz była lekko czerwona. Zmierzyłem ją już spokojniejszym
wzrokiem i skojarzyłem fakty.
– Ty… – Przełknąłem ślinę. – Jesteś…
pijana?
– Być może… – powtórzyła, pokazując
palcem w bok, a ja popatrzyłem we wskazanym kierunku. Nadchodziła kolejna kandydatka
do tańca, a za nią dwie inne. No tak. Przed chwilą szybsze kawałki zostały
zastąpione bardziej „nastrojowymi”.
– Sasuke-kuuun… – Zatrzepotała rzęsami
Ino, podchodząc do mnie bliżej. – Że z Sakurą nie – to rozumiem, ale ze mna
chyba zatańczysz, co nie? – Blondynka napotkała mój wściekły wzrok, ale nie
odpuszczała. – Proooszę?
– Nie.
– Czemu?! – jęknęła, podchodząc
jeszcze bliżej i mrugając jak zbity pies. Jedno szczęście, że Niko się tak nie
zachowywała.
Czy te dziewczyny nie znały zwyczaju,
że to chłopak prosi dziewczynę do tańca?
– Nie i już – burknąłem, odwracając
wzrok od irytującej blondynki i patrząc na dwie kolejne dziewczyny, bowiem za
Yamanaką szła Tenten, która – musiałem przyznać – wyglądała całkiem normalnie,
oraz Temari, która znalazła idealną okazję, aby pokazać wszystkim, że dorwała
Shikamaru w swoje sidła.
Nie minęło kilka chwil, a szatynka
w koczkach porwała bezbronnego Hyuugę na parkiet, a Shikamaru został
wyciągnięty przez blondynkę z Suna-gakure. Podreptali trochę i po jakimś czasie
nie było już po nich widać, aby mieli coś przeciwko temu.
Zostałem sam na polu bitwy.
– O moja kwitnąca wisienko! – Usłyszałem
w oddali dziwny głos. Po sekundzie zorientowałem się, że to Krzaczastobrewy.
Trudno było zgadnąć, bo nie miał wyjątkowo na sobie tego zielonego... czegoś.
– Sakura-san… uraczysz moja skromną i niegodną twego uroku osobę pięknym gestem
miłości, jakim jest wspólny taniec?
Ten to miał gadane...
Wbrew początkowej niechęci, różowowłosa
została również wciągnięta w tańce, a ponieważ Lee nie był tancerzem pierwszej
klasy, robiło się całkiem wesoło. Uśmiechnąłem się lekko, widząc zbliżającego
się do mnie Naruto. Patrzył przez chwilę zirytowany na Sakurę, przestępując z
nogi na nogę. W końcu postanowił się odezwać.
– Siemasz, teme.
Tylko kiwnąłem głową. Nie zdążyliśmy
pogadać, bo coś uderzyło blondyna w plecy. Uniosłem brew. Za „przyszłym Hokage”
stała zarumieniona Hinata, a zaraz za nią Ino z wyciągniętą ręką.
– Dalej, Hina-chan, poproś go! –
kibicowała koleżance Yamanaka. Westchnąłem, przeczesując włosy palcami.
Zaczynałem się nudzić.
– Huh? – Naruto zamrugał, co sprawiło,
że róż na twarzy Hyuugi zmienił się w czerwień, a jej nogi widocznie zmiękły. –
O co chodzi?
Pewnie to bardzo ciężko być tak
głupim...
– N-Naruto-kun… – zaczęła Hyuuga,
bardziej skoncentrowana na swoich stykających się palcach wskazujących, niż na
sobie. – C-Chciałb-byś… z-ze mną… t-to zn-naczy… – jąkała się niemiłosiernie.
Uzumaki uniósł brew.
– Chodzi o to, czy z nią zatańczysz –
westchnęła Ino, popychając przyjaciółkę jeszcze raz do przodu.
Blondyn uśmiechnął się szeroko i z
wesołym „jasne, Hinata!” złapał ją za rękę i poprowadził na środek sali, gdzie
oboje spiekli raka. Od „uroczego” obrazka odciągnęło mnie moje imię, mówione
przesłodzonym głosem:
– Sasuke-kuuun….
– Ostatni raz mówię... – warknąłem,
starając się zachowywać racjonalnie. Oparłem głowę na łokciu, przymykając oczy.
Tego było po prostu za wiele.
– Czemu nie?! – Yamanaka ryknęła jak
małe dziecko.
– Bo nie. Zatańcz z kimś innym.
Dziewczyna odeszła, mrucząc coś pod
nosem. Pewnie zrozumiała, że siłą do niczego mnie nie zmusi. Miałem nadzieję,
że skorzysta z mojej rady i da mi spokój.
Do wyboru miała Kibę, Chouji’ego, Shino
i Kankuro. Najpierw podeszła do grubaska, ale ten ją zbył. Następnie szukała
szczęścia u Shino, który nie wiadomo czemu zgodził się pobujać z nią trochę po
sali.
Wolny od tej męki zostałem tylko ja,
ciągle jedzący Chouji i chłopak z Suna-gakure. Kiba zniknął mi z oczu,
wcześniej mówiąc, że idzie wyprowadzić Akamaru. Wszystkie znajome dziewczyny
nie odrywały się od swoich „łupów”, a Niko siedziała przy barze na jednym z
wysokich krzeseł. Nawet nie zauważyłem, gdy się tam przeniosła.
Wyjątkowo mało dzisiaj mówiła.
Westchnąłem i podniosłem się z fotela,
po czym przemaszerowałem salę z rękoma w kieszeniach. Nadal na parkiecie przeważały
wolno drepczące pary, więc nie oberwałem ręką od żadnego szaleńca. Gdy
znalazłem się tuż obok niej, ona nawet nie drgnęła.
Siedziała pochylona tak, że grzywka
zasłaniała jej oczy, w jednej ręce trzymała szklankę, a drugą opierała się o
blat barku.
– Który to już? – zapytałem ją,
ale odpowiedział mi Jiraiya.
– Czwarty.
Wskoczyłem
na wysokie siedzenie tuż obok niej i oparłem się łokciami o blat. Rzuciłem
okiem na zaplecze baru. Duży wybór.
Ciekawe, czy Niko wiedziała, że
alkoholi się nie miesza.
– Na pewno nie jesteś pijana? – Dziewczyna
potrząsnęła głową i odstawiła pustą szklankę na blacie, ciągle nie pokazując mi
swoich oczu. Nie wiem, czemu mi to przeszkadzało, ale czułem się, jakbym mówił
do ściany. – Macie tu coś mniej wstrząsającego? – zapytałem Sannin’a.
– A wolno ci pić alkohol, chłopcze? –
uśmiechnął się zgryźliwie siwy mężczyzna, opierając się wygodnie o gładki blat
baru.
– A jej wolno?! – warknąłem, wskazując
z oburzeniem na Niko.
– Nie sądzę – przyznał, mimowolnie przygotowując
kolejnego drinka. – Ale jej i tak się nikt nie przyczepi. – podał mi zimny napój.
– No bo nie ma kto. Wiesz, co mam na myśli?
– Wiem. – Wziąłem łyka. Zamknąłem oczy i
pozwoliłem, aby lekko gorzkawy smak rozprzestrzenił się w moim gardle. Nie było
takie złe. – Ja też nie, i co z tego? – dodałem po chwili, przed kolejnym,
„upewniającym” łykiem. Nie wiedziałem, że sieroty mają jakieś specjalne
uprawnienia. – Co to?
– Karakuchi**. Niedobre? – Sannin
wydawał się zdziwiony. Wydawać by się mogło, że on pił absolutnie wszystko. Tak
słyszałem. Zamachnąłem się i wlałem sobie resztę napoju do gardła,
odstawiając czarkę i wycierając usta wierzchem dłoni. Chciałem mieć to z głowy.
– Niezłe. Ale wolę wino – przyznałem,
choć nie byłem zagorzałym fanem jakiegokolwiek alkoholu.
– Ho ho ho… – zaśmiał się białowłosy,
podając mi następny kieliszek, tym razem z winem. – Specjalista się znalazł.
– Być może… – westchnąłem, po czym
zorientowałem się, że zacytowałem Niko. Znowu skoncentrowałem swoją uwagę na
niej. Chwyciłem ją za ramię i potrząsnąłem nią lekko. Nie reagowała. Odstawiłem
swoją porcję i schyliłem się trochę, zaglądając pod jej burzę włosów, w końcu
widząc jej twarz.
Siwowłosy tylko oparł łokcie o blat, obserwując
nas i uśmiechając się podejrzanie.
– Co z tobą? – warknąłem. Trudno było
powiedzieć, czemu mnie to interesowało. Po prostu... dziwiło mnie jej
dzisiejsze zachowanie. W dodatku chyba się upiła, a to nie był dobry znak.
– Tak się nie rozmawia z damą! –
krzyknął Sannin, uderzając pięścią w drewniany blat. Nasze szklanki zatrzęsły
się niespokojnie, kilkoro ludzi na sali obejrzało się w naszą stronę.
– Hn? – Spojrzałem z irytacją w jego
stronę. Jiraya odkaszlnął.
– Chciałeś chyba powiedzieć: „Czy coś
się stało, moja droga?” – poprawił mnie, unosząc palec w górę. Moja brew
zaczęła niebezpiecznie skakać na myśl, że ktoś takiego pokroju jak ten stary
zboczeniec poucza mnie, jak rozmawiać z moją współlokatorką. Mimo to
posłuchałem rady.
– Czy coś się stało? – W odpowiedzi
otrzymałem ciszę, więc zrezygnowany sięgnąłem po swój zamówiony napój. – Do
dupy takie rady.
– Nic się nie stało… – mruknęła
dziewczyna, nie podnosząc głowy i przykuwając tym samym moją uwagę. Sannin
westchnął lekko, dolewając nam odpowiednich napojów.
– To ja… was zostawię samych. –
Mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo, odchodząc na palcach do „składziku” baru,
zatrzymując się i podglądając nas przez niedomknięte drzwi. Doskonale go
widziałem. On serio był shinobi?
– Ja… – zacząłem, ale nie dokończyłem,
bo ktoś z białym psem na głowie wcisnął się między nas z uśmiechem na
twarzy.
– Co tu podają? – Kiba zapytał jak
gdyby nigdy nic, nie czekając na odpowiedź i podnosząc do nosa mój kieliszek.
Poruszał kilka razy nosem i powąchał naczynie. – Fe! Mirin*** – skomentował,
kładąc psa na blacie. Biały kundel zaszczekał radośnie.
Zmarszczyłem brwi. To ignorowało
wszelkie zasady higieny.
– Cześć, Akamaru… – Usłyszałem głos
Niko spod jej grzywki.
– Co z nią? – zapytał niedyskretnie
Kiba, kiwając głową w jej stronę.
– Właśnie próbowałem się dowiedzieć,
kiedy ty…
Znów przerwałem w pół słowa, bo Akamaru
zaczął przeraźliwie szczekać. Na nią. Inuzuka uniósł brwi i zdjął szczeniaka ze
stołu.
– Co jest, piesku? – zapytał zdziwiony,
przystawiając go sobie do twarzy tak, że aż stuknęli się nosami. Po chwili słuchania
już spokojniejszego szczekania, shinobi znowu przemówił. – Czujesz kota? –
zmierzył dziewczynę zdziwionym spojrzeniem, a zarazem ulgą. – Nieważne. Chodź
coś zjeść. – Odwrócił się do nas tyłem i odszedł w swoją stronę.
Westchnąłem, rzucając okiem na Niko.
Przydałoby się, by coś powiedziała, ja raczej nie byłem dobrym inicjatorem
rozmów, a siedzieć tak bez sensu też nie było po co.
– Cześć, Kiba… – mruknęła, zsuwając się
ze stołka. – Sasuke…
– Idziesz już? – zapytałem lekko
zdziwiony. W sumie było już późno, nie było sensu tego przedłużać. – Może…
– Nie. Poradzę sobie.
Czemu dzisiaj wszyscy przerywali
mi w pół zdania?
Nagle Niko zachwiała się i szybko
podparła ręką o blat. Zeskoczyłem z krzesła i stanąłem koło niej.
– Co jest?
– Nic, ja… eh… cholera… – zaśmiała się,
unosząc głowę wysoko. – Mocne to sake…
– Może…
– Nie… ha ha ha… Uff… – Zrobiła kilka
chwiejnych kroków. – Kami, to takie głupie – śmiała się dalej ze swojej
bezradności.
Zupełnie się zmieniła. Nigdy nie
widziałem pijanej dziewczyny, ale... czułem się nieswojo. Pomijając fakt, że
kilka osób już się na nas patrzyło.
– Wiesz… to takie… fajne uczucie… –
zaśmiała się znowu, podpierając się ściany. Podszedłem bliżej, zupełnie nie
wiedząc, co robić.
Nie to, że byłem za nią odpowiedzialny,
ale w gruncie rzeczy mieszkaliśmy razem, cała reszta była zajęta sobą. Kto miał
się nią zaopiekować?
To było... żałosne.
– Idziesz do domu? – zapytałem w końcu,
zadowolony, że nikt mi nie przerwał.
– Mhm… ha… a przynajmniej próbuję.
– Nie zaszłaś specjalnie daleko –
mruknąłem, krzyżując ręce i pokazując jej te parę metrów, które dzieliły nas od
krzeseł. Ona skwitowała to śmiechem, ruszając dalej.
Nie miała zamiaru poprosić mnie o
pomoc. No jasne.
– Liczą się chęci – westchnęła,
koncentrując się na swoich stopach. Patrzyła w dół z grymasem na twarzy. Na
szczęście w miarę nad sobą panowała. Słyszałem o gorszych przypadkach.
– Pomogę ci – mruknąłem, łapiąc ją za
rękę i przewieszając ją przez swoją szyję tak, jak pomaga się iść rannemu.
Zanim zdążyłem złapać ją wolną ręką w pasie, dziewczyna wykonała ruch, jakby
chciała mnie odepchnąć. Byłem jednak silniejszy i trudny do ruszenia, więc
dziewczyna sama odskoczyła w tył, uderzając plecami o ścianę. Zmiękły jej
kolana. Zaczęła powoli osuwać się na ziemię.
– N-nie… j-ja sama… – wyjąkała
półprzytomnie. Trwało to chwilę, zanim westchnęła i wyprostowała się z
widocznym trudem.
Przewróciłem oczami. Sytuacja była
zabawna, owszem, ale nie mogłem pozwolić, aby szła w takim stanie do
domu.
Postanowiłem przedyskutować ze sobą
kwestie moralne później. Odepchnąłem swoją dumę na bok, zacisnąłem zęby i
zdecydowanym krokiem wyprzedziłem ją. Niko, zdezorientowana oparła się rękami o
moje ramiona. Pochyliłem się i szybko złapałem ją pod kolanami. Wyprostowałem
się, zarzucając ją sobie na plecy.
Zrobione. Bez słowa ruszyłem w kierunku
drzwi.
– P-Puszczaj... – Niko próbowała się
wiercić, ale na szczęście miała za mało siły. Wiedziała z resztą, że jeśli
będzie się za mocno wyrywać, to poleci do tyłu i rąbnie głową o ziemię.
Z kopa otworzyłem drzwi i wyszedłem na
ciemną uliczkę przed knajpą. W ciągu godzin spędzonych na Sali, nad Konohą
zebrało się sporo deszczowych chmur. Dziwne, bo nie miało dzisiaj padać.
Próbowałem nie myśleć o tym, co teraz
robię ani dlaczego. Lekko podrzuciłem dziewczynę, gdy poczułem, że zsuwa
mi się z pleców.
– Złap się mojej szyi, bo cię upuszczę
– warknąłem. Dziewczyna z cichym mruknięciem posłuchała się polecenia, owijając
swoje ramiona wokół mojej szyi. Znacznie lepiej. Spojrzałem w dół, na jej
drobne ręce. Wydawała się lekka i krucha. Nieświadomie zacząłem iść ostrożniej.
Starałem się wyrzucić z myśli fakt, że
moje dłonie spoczywały na jej udach. Coraz częściej miałem takie problemy...
– To takie… upokarzające… – burknęła
Niko, mówiąc do moich pleców. Pozostawało mi się tylko uśmiechnąć na tę uwagę.
Przez czarną koszulę czułem na karku jej oddech i ocieranie jej nosa.
Owszem, było, ale nie dla mnie.
Dobrze, że chociaż jej zapach był
odrzucający. Alkoholowy.
Przyspieszyłem kroku, aby zdążyć przed
deszczem. Do apartamentu mieliśmy jeszcze kawałek drogi, a błoga cisza i zapach
zbliżającego się deszczu widocznie uspokoiły dziewczynę. Zmęczona oparła czoło
na moim ramieniu, wyraźnie odpływając. Zostawiła mnie samego z moimi myślami.
* Amakuchi – słodkie sake
** Karakuchi – wytrawne, bezbarwne
sake
*** Mirin – wino uzyskiwane w wyniku
fermentacji ryżu